1. Mieszkaniec Krakowa, czyli kto?
Każdy, kto odwiedzi Kraków na pewno zauważy, że ludzie związani z
tym miastem zachowują się i mówią w charakterystyczny dla siebie sposób, który
odróżnia ich od osób z innych rejonów Polski. Jednak w obrębie krakowskiej
społeczności można także zauważyć pewne różnice, gdyż mieszkańcy Krakowa nie są
społecznością jednolitą, ale dzielą się na zasadnicze „podtypy”:
- Krakowianie –
to wszyscy ci, którzy po prostu w Krakowie mieszkają, niezależnie od tego, czy
tu się urodzili, czy też przybyli tu w różnych momentach swego życia i
pokochali to miasto tak bardzo, że zostali tu już na dobre. Krakowianin jest
więc mieszkańcem Krakowa czującym szczególną więź z miastem, który wie, że
Kraków to jego „miejsce na świecie”.
- Krakusy – Krakus to
rodowity Krakowianin, taki, który się tu urodził i posiada niezbywalną
krakowską mentalność. Krakusy zazwyczaj uważają się za doskonalszych od osób z
innych części kraju, a nawet świata i niestety z tego powodu często zadzierają
nosa. Tłumaczą to poczuciem dumy ze swojego krakowskiego pochodzenia. Mają też
jeszcze jedną bardzo charakterystyczną cechę: nawet jeśli Krakus wyjedzie
gdzieś w świat, do Warszawy, czy Paryża, to będzie Warszawianinem lub
Paryżaninem, ale nie oznacza to, że przestanie być Krakusem. Bo Krakusem jest
się aż do śmierci!
- Krakauerzy –
to z kolei te Krakusy, których krakowskie tradycje rodzinne sięgają czasów
zaborów, a szczególnie okresu panowania Najjaśniejszego Cesarza Franciszka
Józefa I. Krakauerów można poznać po specyficznym sposobie mówienia –
uwielbiają oni przesadną uprzejmość („moje uniżone uszanowanie”) i przesadne
tytułowanie swoich rozmówców („Wielce Szanowny Panie Profesorze”). Krakauerów
można spotkać raczej w centrum miasta, gdyż nie mieszkają oni w blokach, ale w
wiekowych kamienicach.
- Krakowiacy –
mieszkańcy Krakowa i okolicznych podkrakowskich wsi, którzy gdzieś na dnie
kufra obowiązkowo przechowują regionalny strój krakowski (kobiety zdobiony
gorset i kwiecistą spódnicę, a mężczyźni granatową sukmanę, spodnie w biało-
czerwone paski i czapkę z nieodłącznym pawim piórem). Krakowiacy świetnie znają
krakowskie piosenki, takie, jak „Przyleciał ptaszek z Łobzowa”, czy „Płynie
Wisła” i bardzo chętnie je wyśpiewują, nawet gdy słoń nadepnął im na ucho.
2. Krakowska mentalność
Krakowska mentalność przejawia się w całym szeregu specyficznych
zachowań i powiedzonek, dzięki którym można z całą pewnością stwierdzić, że ma
się do czynienia z mieszkańcem Krakowa. Oto kilka z nich:
- Wieczny
spór z Warszawą – dla przyjezdnego, który znajdzie się w Krakowie
pewne złośliwe aluzje do stolicy mogą być początkowo niezrozumiałe, ale w
krótkim czasie powinien się do nich przyzwyczaić. Tak to już po prostu jest –
Krakowianie lubią psioczyć na Warszawiaków i na odwrót – Warszawiacy często
narzekają na Krakowian. Bierze się to stąd, że mieszkańcy każdego z tych miast
uważają to swoje za najbardziej prestiżowe i najdoskonalsze miejsce w całej
Polsce i przez to nieustannie ze sobą rywalizują, żeby przekonać do swoich
racji drugą stronę.
- Wychodzenie
„na pole” – ten zwrot drażni szczególnie osoby z centralnej i
północnej Polski, które z kolei wychodzą „na dwór”, a dla których na pole
wychodzi się orać lub kopać ziemniaki. Od lat te różnice w doborze określeń,
opisujących po prostu wyjście na zewnątrz, stanowią źródło słownych
przepychanek i złośliwości. Główne napięcia wynikające z takich i innych różnic
językowych koncentrują się oczywiście na linii Kraków – Warszawa.
- Borówki-
tą nazwą Krakowianie i mieszkańcy południa Polski określają leśne owoce
nazywane w innych częściach kraju – szczególnie zaś w Warszawie - „jagodami”,
co kiedyś (bo dziś już w mniejszym stopniu) było powodem zabawnyh
nieporozumień. W przypadku tego sporu jest jednak „zwycięzca”, gdyż słowo
jagoda to termin botaniczny oznaczający owoc o mięsistej, niepękającej owocni
zawierającej w sobie kilka nasion lub jedno drobne, a jagodą może być tak
pomidor, jak i cytryna, ogórek, winogrono, porzeczka, czy borówka właśnie.
- Cijanie
- najkrócej ujmując krakowskie cijanie, to uświadamianie światu, że
jest się właśnie z Krakowa. W jaki sposób? Najczęściej przez uważanie, że pewne
rzeczy należą się człowiekowi przez sam już fakt, że jest on Krakusem. Poza tym
cijanie to również duża pewność siebie i specyficzny sposób mówienia,
polegający na akcentowaniu i przedłużaniu samogłosek oraz nagminnym wychodzeniu
„na pole” (no bo przecież nie „na dwór”!) Zapewniamy, że cijanie, choć może być
niekiedy śmieszne i uciążliwe, to nie jest ani trochę niebezpieczne.
- Zdrabnianie
wyrazów – kto w wdał się w rozmowę z jakimiś Krakusami, z pewnością
zauważył ich zamiłowanie do wszelich językowych zdrobnień. I tak w Krakowie
kupuje się „chlebuś”, sprzedawcy czekają na „pieniążki” za zakupiony u nich
towar, a kelnerzy w restauracjach podają często „rachuneczek”. Niektórych
turystów to drażni, dla innych jest powodem do kpin, ale dla większości to
krakowskie zdrabnianie jest po prostu zabawne.
- „Całuję
rączki”- choć obyczaj całowania dam w rękę narodził się w Hiszpanii,
nigdzie nie rozwinął się tak bardzo i nie nabrał takiego kulturowego znaczenia,
jak w Krakowie właśnie. Krakowianin całuje dłonie niewiast nie tylko ustami,
ale całym niemal ciałem, zginając się w pół i akcentując swe działanie słowami
„padam do nóżek, całuję rączki”.
- Centuś
krakowski- to określenie pochodzi jeszcze z XIX wieku, kiedy Kraków
był pod zaborem austriackim i oficjalnym środkiem płatniczym był austriacki
złoty dzielący się na sto centów. Nie wiadomo dlaczego funkcjonuje powszechnie
błędne przeświadczenie, że słowo „centuś” oznacza skąpca liczącego każdego
centa. Istnieje cały zbiór dowcipów o krakowskich centusiach i ich przesadnym
podejściu do pieniędzy, tak naprawdę jednak Krakowianie charakteryzują się po
prostu przyrodzonym zmysłem oszczędzania i szacunkiem dla pieniądza.
Tekst ukazał się pierwotnie na Krakow For You
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz